„…Tam są jelenie zwierzęta,
Dzieje odznaczeń - historie ludzi
Od 2 lutego do 9 maja 2021 r. w łazienkowskiej Podchorążówce prezentowana jest wystawa "Symbole wolności bałtyckiej". Składają się na nią unikatowe eksponaty - niemal 200 odznaczeń państw bałtyckich z okresu międzywojennego. O przeszłości litewskich, łotewskich i estońskich orderów, a także o dziejach swoich zbiorów, opowiada Vilius Kavaliauskas, z którego prywatnej kolekcji pochodzą wszystkie wystawiane obiekty.
Kamil Frejlich: Na wystawie eksponowane są litewskie, łotewskie i estońskie ordery i odznaczenia z okresu międzywojennego, datowanego od roku 1918, kiedy to powstały niepodległe państwa bałtyckie. Czy musiały one wówczas stworzyć swoje systemy orderowe całkowicie od nowa, czy skorzystały z jakichś wcześniejszych tradycji?
Vilius Kavaliauskas: Państwo litewskie, proklamowane w 1918 r., musiało się wykuwać w walce. W kraju było wielu obcych żołnierzy - Niemców, bolszewików, oddziałów Bermondta [1]. Należało ich przepędzić i obronić kraj. A armii potrzebne były odznaczenia. Dlatego już w maju 1919 r. rząd - za pośrednictwem prasy - zwrócił się do ludzi, wzywając do składania projektów orderu wojskowego. Przykładów nie było wiele -niemieckie albo rosyjskie. Jedna osoba przesłała też rysunki kopiujące ordery angielskie. W sumie otrzymano około 150 propozycji. W konkursie wzięli udział pod pseudonimami dość znani artyści, zwyciężył jednak oficer niemiecko-rosyjskiego pochodzenia Georg von Taube, który przybył na Litwę z armii Judenicza [2].
Pierwszym ustanowionym odznaczeniem był Krzyż "Za Ojczyznę", wyglądem przypominający krzyż rosyjski czy niemiecki. Projekt, zatwierdzony przez rząd, został wysłany do Berlina, gdzie zamówiono 10.000 egzemplarzy. W tym czasie na Litwie pojawiło się oburzenie, że odznaczenie nie będzie miało litewskiej formy. Odrzucono więc krzyż przysłany z Berlina. Spodobała się tylko czerwono-czarna wstęga, której otrzymano 500 metrów. Pocięto ją nożyczkami, a gen. Silvestras Žukauskas latem 1919 r. jeździł po froncie dźwińskim i wyróżniających się żołnierzy obdzielał kokardkami jako odznaczonych Krzyżem "Za Ojczyznę". W tym czasie ten sam Georg Taube poprawił projekt, a odznaczenie nazwał Krzyżem Pogoni. Nie potrzeba już było 10.000 sztuk, ponieważ wojna zbliżała się ku końcowi. Pierwsze krzyże również wykonano w Berlinie, dotarły one na Litwę już pod koniec 1920 r. Wymyślono wówczas, że powinien istnieć Krzyż Pogoni także bez mieczy - przeznaczony dla żołnierzy, którzy się wyróżnili, ale nie w bezpośredniej walce. Specjalna ustawa o Krzyżu Pogoni wskazywała co najmniej 140 czynów, za które można go było dostać. I generałowie, i zwykli żołnierze otrzymywali wtedy jednakowe miedziane lub brązowe krzyże.
Do roku 1928 Krzyż Pogoni był jedynym odznaczeniem. W międzyczasie wymyślono jednak piękne odznaczenie cywilne - Order Jutrzenki. Stworzył je kpt. Andrius Lopuchinas (który później projektował Order Giedymina, Order Krzyża Pogoni i sztandary pułków). Według mojej wiedzy, przygotowano jedynie dwa egzemplarze (jeden przechowywany w Narodowym Muzeum Sztuki im. Čiurlionisa w Kownie, drugi u mnie), a później rząd się rozmyślił.
W 1927 r., podczas wizyty we Włoszech, premier Augustinas Voldemaras wręczył Mussoliniemu i królowi Ordery Krzyża Pogoni, a włoskim generałom oznajmił, że zostaną odznaczeni nowym Orderem Giedymina. Gdy kierujący poselstwem w Rzymie Voldemaras Čarneckis zasięgnął informacji, jak będzie on wyglądał, dowiedział się, że rząd zatwierdził order, w którego centrum znajdzie się portret wielkiego księcia i herb zajętego przez Polaków Wilna. Čarneckis ostrzegł, że włoscy dygnitarze nie będą mogli przyjąć takiego orderu, ponieważ Włochy uznawały przynależność Wilna do Polski. Był to argument za przemyśleniem jego wyglądu - w konsekwencji przyjęto inny kształt, obowiązujący także dzisiaj.
W 1930 r. została przyjęta ustawa o orderach i utworzono Order Witolda Wielkiego. Reformując Order Krzyża Pogoni i Order Giedymina, Litwa poszła za przykładem Napoleona (podział na pięć klas). System orderowy był oryginalny, całkiem demokratyczny, odznaczeń było około dwóch-czterech razy więcej niż obecnie, a za same odznaki orderowe i medale uhonorowani musieli płacić (z wyjątkiem Medalu Ochotników i Krzyża Pogoni). Nadań najbardziej masowego Medalu Niepodległości było aż 34 tysiące, Medalu Ochotników - 10.254. Krzyży Pogoni rozdano 1788 (około 120 cudzoziemcom). Od 1928 r. ordery i medale wybijano w Szwajcarii.
Okres, o którym opowiada wystawa, zakończył się w roku 1940, kiedy to państwa bałtyckie zostały anektowane przez Związek Radziecki, a skutkiem utraty niepodległości było również zaprzestanie nadawania międzywojennych orderów. Czy w Socjalistycznych Republikach Radzieckich Litewskiej, Łotewskiej i Estońskiej utworzono jakiekolwiek charakterystyczne dla nich ordery, czy nadawano jedynie takie, jakie istniały w całym ZSRR?
Już w sierpniu 1940 r. oficjalnie zakazano noszenia orderów państw bałtyckich. Widziałem jednak zdjęcia, na których na mundurach Armii Ludowej [3] były jeszcze umieszczane odznaki szkół wojskowych i baretki orderów.
Litwa stała się częścią ZSRR w momencie, gdy poszczególne republiki nie miały już swoich odznaczeń (taka sytuacja miała miejsce w latach dwudziestych). Litwa radziecka dysponowała jedynie własnymi tytułami dla zasłużonych pracowników i honorowymi, nadawanymi przez Prezydium Rady Najwyższej. W granicach Litwy nadawano jeszcze odznaczenia dla wielodzietnych matek oraz Medale "Weteran Pracy". Starano się, aby oznak państwowości było jak najmniej, nawet symbolicznych. Istniały coroczne limity orderów i medali ZSRR, a republika przekazywała kandydatury Moskwie, gdzie wszystko się rozstrzygało.
Litewskie odznaczenia nie były nadawane także na emigracji (wyjątek - wręczony w 1958 r. przewodniczącemu francuskiego Senatu Order Giedymina, jednak zrobiono to bez dyplomu, znalazłszy w byłej ambasadzie pudełko z orderem). To samo dotyczy emigracji łotewskiej i estońskiej. Jednak działające na emigracji organizacje strzeleckie i harcerskie miały litewskie (łotewskie, estońskie) odznaczenia.
Do jakiego stopnia systemy orderowe państw bałtyckich, odrodzonych w latach 1990-1991, przypominają te, które funkcjonowały w międzywojniu?
Po 1991 r., odtwarzając ordery, państwa bałtyckie nie konsultowały się ze sobą. Do odtworzenia Krzyża Pogoni zmusiły nas wydarzenia styczniowe [4] (Łotysze w podobnych okolicznościach ustanowili Medal Barykady [5]). W sumie wszystkie trzy państwa w około 80 procentach przejęły ordery i medale z okresu międzywojennego. Największa różnica polega na tym, że Estonia i Łotwa odnowiły odpowiednio Krzyż Wolności i Order Pogromcy Niedźwiedzia, jednak ich nie nadają (są one przyznawane jedynie za obronę ojczyzny w czasie wojny). U nas Krzyżem Pogoni odznaczono natomiast już 781 osób, a medalem tego orderu - kolejne 280. Dużą ich część otrzymali członkowie ruchu oporu (w przypadku niektórych zastąpił on nadany po wojnie, w lesie, Krzyż Walki o Wolność [6]). Moim zdaniem, obecne spojrzenie na Krzyż Pogoni jest karygodnie niedbałe, ponieważ nie daje możliwości realnego odznaczania za odwagę.
Ustawa z 2002 r. wprowadziła nowe odznaczenie - Order "Za Zasługi dla Litwy". Moją propozycję w tej kwestii zaakceptował prezydent Valdas Adamkus. Wygląd wzorowaliśmy na czechosłowackim Orderze Białego Lwa, a zasady przyznawania - na francuskim (i polskim) orderze za zasługi. Jest on obecnie najbardziej popularny - otrzymało go 1650 osób, a medal dalsze 1250. Autorem projektu był rzeźbiarz Antanas Vaičekauskas. Order jest uniwersalny. Istnieje siedem dziedzin działalności, za które można go otrzymać. Wstęgi dla kobiet i dla mężczyzn różnią się od siebie.
W katalogu wystawy można przeczytać, że zaczął Pan kolekcjonować ordery w roku 1966, gdy kolega ze szkoły podarował Panu znaleziony w ogrodzie, zawinięty w kawałek tkaniny Order Giedymina. W innym miejscu jest mowa o tym, że jeden z Orderów Westharda otrzymał Pan w 1990 r. w zamian za traktor. Przypuszczam, że tego rodzaju sytuacje należą do wyjątków. Jak zazwyczaj ordery trafiają do Pańskiej kolekcji?
Jak odznaczenia trafiają do kolekcji? Kolekcjonerzy opowiadają o tym wiele historii, ale w pewnym sensie są podobni do myśliwych i niekoniecznie wszystkie ich opowieści zasługują na wiarę. Jest jeszcze jedno podobieństwo do myśliwego. Możesz przez długie lata dążyć do zdobycia tego czy innego medalu, a kiedy go dostaniesz - obojętnie wrzucasz do szuflady i zaczynasz szukać kolejnego.
Jestem nietypowym kolekcjonerem - przez 55 lat kolekcjonowania niczego nie sprzedałem. W ten sposób da się uniknąć błędu polegającego na utracie rzadkiego przedmiotu z powodu niewiedzy. Ale trzeba wtedy finansować kolekcję wyłącznie z rodzinnego budżetu - a ja nie prowadzę biznesu, jestem tylko freeelancerem. Większość kolekcjonerów kupuje i sprzedaje, zarobek przeznaczając na zbiory.
Kiedyś bardzo mi pomagało to, że w Związku Radzieckim muzea miały zakaz gromadzenia przedwojennych orderów państw bałtyckich, a więc nie istniała konkurencja i ceny były niższe. W takich okolicznościach zebrałem większość wartościowych przedmiotów, dostępnych na moskiewskim i leningradzkim rynku. Później otworzyły się granice i można było kupować na Zachodzie. Pomagała mi znajomość języka angielskiego i niemieckiego. Pomagała też solidarność kolekcjonerów.
Gdy w państwach bałtyckich zaczęto zwracać ziemię, dostałem od pewnego rolnika rzadką gwiazdę łotewskiego Orderu Westharda, ponieważ człowiek ów potrzebował traktora. Był to czas hiperinflacji, więc kupiłem mu ten traktor za 400 dolarów.
W 2002 r. zrobiłem wystawę w Czechach. Pierwszego dnia po jej otwarciu przyszedł do mnie pewien czeski falerysta i powiedział: "Na twojej wystawie brakuje tego". W przyniesionej przez niego szkatułce znajdował się łańcuch estońskiego Orderu Gwiazdy Białej. Wypożyczył go na wystawę, a po niej powiedział: "Tobie bardziej się przyda, ale nie mogę go sprzedać - znajdź na wymianę coś podobnego". Przez trzy lata żyłem z nieswoim obiektem, aż w Paryżu znalazłem łańcuch na wymianę - słowacki, pochodzący z czasu wojny. Do dzisiaj wspominam czeskiego kolekcjonera jako wspaniały przykład koleżeństwa.
W 2008 r. w Poniewieżu, w piwnicy domu, pewien człowiek znalazł około 50 polskich i rosyjskich odznaczeń, które po prostu leżały przysypane piaskiem. Większość z nich była związana z historią polskich legionów, a wykonane zostały przez wileńskiego jubilera Teodora Filipskiego. Znalazca zrozumiał, że nie można po prostu zacząć ich sprzedawać i wszystkie przywiózł do mnie. Polscy znawcy odznaczeń Zdzisław Wesołowski i Wojciech Stela uważają, że jest to część ekspozycji mieszczącego się w wileńskim ratuszu Muzeum Legionów - we wrześniu 1939 r., wobec nadciągania Armii Czerwonej, wywieziona z Wilna i ukryta u rodziny Chodakauskasów (Chodakowskich) w Poniewieżu. W zbiorze tym znajdują się nawet odznaczenia nieznane polskim kolekcjonerom i muzeom.
Staram się zbierać odznaczenia związane ze znanymi Europejczykami, dlatego przy okazji poznałem też historię. Mam największy zbiór Krzyży Pogoni (więcej egzemplarzy niż wszystkie litewskie muzea razem wzięte), w związku z czym napisałem siedmiotomową książkę z 1788 biogramami odznaczonych. Nie ma nic ciekawszego niż historie tych bohaterskich ludzi.
Sam Pan został odznaczony dwoma orderami: Krzyżem Oficerskim litewskiego Orderu Witolda Wielkiego oraz Krzyżem Komandorskim estońskiego Orderu Krzyża Ziemi Maryjnej. Czy mógłby Pan opowiedzieć, w jakich okolicznościach je otrzymał?
Swój estoński order otrzymałem… pośmiertnie. W 2004 r. w Tallinnie pokazałem niewielką część swoich zbiorów, jednak co najważniejsze, wystawiłem przedwojenny łańcuch estońskiego Orderu Gwiazdy Białej (o którym już była mowa). Na otwarcie wystawy przyszedł prezydent kraju Arnold Rüütel z żoną, a także dowódca estońskiej armii. Dobrze wiedziałem, na czym polega problem Estończyków, gdy w 1940 r. okupanci aresztowali prezydenta Konstantina Pätsa, zabrali również oznaki jego władzy, zwłaszcza Łańcuch Orderu Herbu Państwa. Prezydent zmarł w głębi Rosji, a łańcuch znalazł się w kremlowskiej Zbrojowni. Nie eksponują go tam, a gdy poprosiłem o to dyrektorkę muzeum (córkę kosmonauty Gagarina), mnie też go nie pokazali. Prezydent Rüütel przyszedł zobaczyć drugi "prezydencki" łańcuch. Takiego skarbu nie posiada żadne estońskie muzeum, dlatego prezydent od razu powiedział, czego chce: "Sprzedaj łańcuch, a jako państwo zapłacimy tyle, ile sobie zażyczysz". "Nie mogę" - odpowiedziałem. "To jeden z klejnotów mojej kolekcji i jeśli go sprzedam, zmniejszy się znaczenie całego zbioru. Nie mogę, póki żyję" - powiedziałem. Prezydent od razu zwrócił uwagę na moje słowa: "To umówmy się, że po twojej śmierci Estonia stanie pierwsza w kolejce do tego łańcucha". Tak też uzgodniliśmy. Chętnie pomogę Estończykom, którzy tak dbają o swoją historię. A Rüütel jeszcze w tym samym roku w Wilnie wręczył mi Krzyż Komandorski Orderu Krzyża Ziemi Maryjnej - w zasadzie nadany mi awansem pośmiertnie.
Tak sobie myślę, że ordery w każdym państwie powinny być nadawane za jakieś szczególne wyczyny, których nie dokonałby nikt inny. Doskonale wiem, za co otrzymałem Order Witolda Wielkiego, choć nie było w tym żadnego bohaterskiego czynu. Latem 1998 r. w Kownie został okradziony i zamordowany mój przyjaciel, poeta, kolekcjoner i ksiądz Ričardas Mikutavičius. Z początku zaginął bez śladu i przez jakieś półtora roku szukała go policja, prokuratura, a nawet służby specjalne. Kiedy już zgasła nadzieja na odnalezienie księdza i jego zagrabionej kolekcji obrazów, zaoferowano mi kupno Orderu Giedymina. Order rozpoznałem od razu - zgodnie z moją propozycją zaczęto je numerować, a numer 4 sam wybrałem dla księdza Ričardasa, gdy pracowałem jako doradca prezydenta. W ciągu następnych dwóch dni banda morderców (osiem osób) została aresztowana, odnaleziono część obrazów, a także ciało księdza. W jego pogrzebie uczestniczyło 200 tysięcy mieszkańców Kowna. Nikomu się ową historią nie chwaliłem, ale w pewnym momencie napisała o tym prasa. Wtedy odznaczył mnie prezydent Rolandas Paksas. A ja ciągle uważam, że tak zachowałoby się pewnie 90 procent ludzi - żadne to bohaterstwo, po prostu dziwny zbieg okoliczności. Rodzina księdza chciała podarować mi order, który doprowadził do schwytania przestępców. Odmówiłem - znajduje się on w Muzeum Literatury w Kownie.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Tłumaczenie z języka litewskiego: Kamil Frejlich
[1] Dowodzone przez Pawła Bermondta-Awałowa oddziały walczące po stronie białych w rosyjskiej wojnie domowej, operujące w 1919 r. na obszarze państw bałtyckich.
[2] Nikołaj Judenicz - jeden z dowódców białych podczas wojny domowej w Rosji.
[3] Taką nazwę nosiła od 25 lipca do 30 sierpnia 1940 r. podporządkowana Sowietom armia litewska, zanim została włączona do Armii Czerwonej.
[4] 13 stycznia 1991 r. Armia Radziecka dokonała szturmu na wieżę telewizyjną w Wilnie, z której nadawano niezależny litewski program telewizyjny; zginęło 14 obrońców.
[5] W styczniu 1991 r. w miastach łotewskich, zwłaszcza w Rydze, ustawiano barykady mające chronić wybrane obiekty przed atakami ze strony sił radzieckich.
[6] Odznaczenie nadawane przez Litewski Ruch Walki o Wolność - antyradziecką partyzantkę działającą w latach 1949-1956.
Vilius Kavaliauskas - litewski dziennikarz (w zawodzie od 1972 r.), przez 4,5 roku pracował jako korespondent w Nowym Jorku. Autor 29 książek, z których ponad połowa poświęcona jest falerystyce. Właściciel kolekcji orderów i odznaczeń prezentowanej na kilkunastu wystawach w różnych państwach europejskich. Doradzał prezydentowi Litwy Algirdasowi Brazauskasowi i pięciu premierom. Tworzył i konsultował koncepcje orderów i odznaczeń odrodzonego państwa litewskiego.