Czy powinno się kosić trawę - rozmowa z Karolem Podymą z Łąk kwietnych

W Światowym Dniu Ochrony Środowiska rozmawiamy z Karolem Podymą, właścicielem firmy Łąki kwietne, o tym, jak powinno się kosić, by wspomagać bioróżnorodność naszych łąk i trawników

Ewa Zagawa: W ostatnich latach coraz częściej przychodzi nam zmagać się ze skutkami suszy. W tym kontekście koszenie trawników miejskich wydaje się być niepotrzebne, a nawet szkodliwe. Może zatem powinniśmy w ogóle z niego zrezygnować i pozwolić roślinom rosnąć w niekontrolowany sposób?

Karol Podyma: Koszenie jest niezbędne do zapanowania nad naturalną sukcesją, która na terenie Polski prowadziłaby do tego, że każda wolna przestrzeń zamieniłaby się z czasem w las. Gdybyśmy zaprzestali koszenia, najpierw pojawiłyby się gatunki pionierskie, potem krzewy, aż w końcu uzyskalibyśmy zbiorowisko leśne. Taka jest specyfika naszego regionu, który kiedyś był praktycznie w całości lasem. Łąki są wynikiem działalności człowieka i bez niego nie mogłyby istnieć. Bioróżnorodność łąk wzięła się z tego, że człowiek wykarczował las, przekształcił go w pastwisko i miejsce pozyskiwania siana dla zwierząt. Dzięki koszeniu łąka nie zmieniała się z powrotem w las.

Także roślinność, która obecnie występuje na łąkach, choć wydaje nam się rodzimą, tak naprawdę w dużej części jest napływowa. Nawet tak dobrze znane z pól uprawnych maki polne czy chabry bławatki nie rosły u nas od zawsze. W pewnym momencie zostały na nasze tereny sprowadzone. Trzeba więc mieć świadomość, że nasze dzisiejsze łąki nie są – historycznie rzecz biorąc – naturalne i klika tysięcy lat temu nie znaleźlibyśmy na terenie obecnej Polski dzisiejszych roślin łąkowych. Dlatego też, jeżeli chcemy mieć łąki kwietne musimy je kosić. W przeciwnym razie albo przekształcą się w las, albo zostaną wyparte przez gatunki inwazyjne, które zagrażają bioróżnorodności.

EZ: Jakie gatunki są szczególnie groźne?

KP: Obecnie mamy problem z nawłocią, która zajmuje wszelkie tereny ugorowane i nieużytkowane. Jest bardzo ekspansywna. Wytwarza bardzo dużo nasion, ma rozbudowaną sieć kłączy znajdujących się w glebie i jest wysoka, co powoduje zacienianie gleby i niedopuszczanie do wzrostu mniejszych roślin. Poza tym nawłoć wytwarza związki allelopatyczne, które są szkodliwe dla innych roślin. Dlatego teren, na którym pojawia się nawłoć ubożeje i staje się monokulturą.

EZ: Co zatem można robić, by do tego nie dopuścić?

KP: Najprostszym i najskuteczniejszym sposobem walki z nawłocią jest koszenie. Dwukrotne skoszenie łąki w ciągu roku hamuje jej inwazję i uniemożliwia zdominowanie zbiorowiska roślin.

Łąka czekająca na czerwcowe koszenie

EZ: Może, wobec tego, nie należy ograniczać koszenia? Może kośmy, ile się da?

KP: Z niczym nie powinno się przesadzić. Badania dowodzą, że dwukrotne koszenie w ciągu roku pozwala uzyskać największą bioróżnorodność łąki czy trawnika. Ważne jest, by robić to w odpowiednich termiach. Niestety u nas często kosi się za wcześnie, nawet na początku maja. W takiej sytuacji cenne i pożyteczne rośliny dwuliścienne nie mają szans zakwitnąć, wytworzyć nasion i doprowadzić do reprodukcji. Natomiast koszenie w czerwcu pozwala rozmnożyć się roślinom wczesnowiosennym i jednocześnie tworzy miejsce dla kwiatów kwitnących w pełni lata.

EZ: A co z zielonymi trawnikami, na których z różnych przyczyn nie kwitną kwiaty?

KP: Takie trawniki też trzeba kosić. Wiosną niekoszona trawa jest zielona i wygląda dobrze, ale po jakimś czasie - zwłaszcza gdy są niedobory wody – zaczyna schnąć i nie tylko traci walory estetyczne, ale też staje się zagrożeniem, ponieważ łatwo może się zapalić. Dlatego ważne jest racjonalne i rozsądne postępowanie, polegające na koszeniu wtedy, gdy jest to potrzebne.

EZ: A czy istotny jest sposób koszenia?

KP: Tak, oczywiście. Firmy zajmujące się koszeniem trawników miejskich robią to za pomocą dwóch rodzajów urządzeń: albo kosiarek z pojemnikami zbierającymi pokos, albo rozdrabniającymi skoszone rośliny, które pozostają na łące czy trawniku. Tymczasem dawniej, po skoszeniu siano pozostawało przez pewien czas na łące, co pozwalało wysypać się nasionom, ale potem było zbierane, dzięki czemu gleba nie była nadmiernie użyźniana. A wiadomo, że na glebach uboższych występuje większa różnorodność roślin kwitnących.

Poza tym, najczęściej stosowane kosiarki spalinowe zużywają duże ilości paliwa i zanieczyszczają powietrze, więc także i w tym aspekcie użycie kosy jest lepsze. Osoba pracująca z kosą nie tylko nie musi wdychać szkodliwych oparów, ale też nie jest narażona na nadmierny hałas, który towarzyszy kosiarkom spalinowym. U nas pomysł koszenia kosą wydaje się dość egzotyczny, ale w różnych krajach europejskich można zobaczyć kosiarzy z kosami nawet przy autostradach.

EZ: O czym jeszcze należy pamiętać, by kosić w sposób jak najbardziej przyjazny naturze?

KP: Ważne są pory koszenia. Chodzi tu nie tylko o termin miesięczny, ale też porę dnia. Kosę najlepiej prowadzi się po wilgotnej trawie. Dlatego dobrze jest kosić wcześnie rano, gdy jest jeszcze rosa.

Nie należy też kosić zbyt nisko, powinno się zostawić rośliny o wysokości przynajmniej 5 cm, tak by nie uszkodzić rozet liściowych.

EZ: Podczas jutrzejszych warsztatów koszenia kosą w Łazienkach Królewskich, będziemy tak właśnie kosić?

KP: Postaramy się. Warsztaty są przeznaczone dla osób o różnym poziomie zaawansowania, więc pewnie wyjdzie nam różnie. Ale na pewno zostanie na łące nierozdrobnione siano, które po wyschnięciu będzie można zebrać i wykorzystać w różny sposób.

Poza tym nasze działania nie będą zagrażały owadom i innym małym zwierzętom kryjącym się w trawie. Ostrze kosiarki spalinowej na ogół nie daje im szans na przeżycie. Natomiast idąc z kosą od środka trawnika w stronę zewnętrzną, umożliwiamy zwierzętom ucieczkę. Pamiętajmy o tym także podczas koszenia w naszych ogrodach.

Tu będzie można spróbować pracy z kosą

EZ: A jeśli komuś z uczestników naszych warsztatów spodoba się koszenie i chciałby kontynuować przygodę z kosą, to co powinien zrobić?

KP: Najprościej oczywiście kosić w swoim ogrodzie. Ale można tez pojechać nad Biebrzę, gdzie organizowane są zawody kosiarzy. W rejonie bagien biebrzańskich kosy są wciąż wykorzystywane, bo w wiele miejsc nie da się wjechać ciężkim sprzętem.

Koszenie kosą jest też popularne na Wyspach Brytyjskich, odbywają się tam całe festiwale i duże imprezy kosiarskie. My też chcieliśmy zorganizować w tym roku taki festiwal. Niestety, z wiadomych przyczyn, musieliśmy zrezygnować z tego pomysłu, ale mamy nadzieję, że uda nam się zrealizować go w przyszłym roku. To bardzo ważne, by tradycja koszenia kosą nie zanikła. Mam nadzieję, że proekologiczne postawy wielu osób, które szukają rozwiązań sprzyjających środowisku, doprowadzi do renesansu tego rzemiosła. Zwłaszcza, że nasze kosy z Wilamowic znane były na całym świecie. Oglądałem ostatnio amerykański program o kosach i tam właśnie renowacja kosy prezentowana była na przykładzie naszej kosy wilamowickiej, która ma charakterystyczne znaki na ostrzu i jest łatwa do rozpoznania.

EZ: Czy podczas warsztatów będzie można zobaczyć taką kosę?

KP: Tak. Co prawda fabryka kilka lat temu zakończyła produkcję, ale udało nam się kupić kilka sztuk i mamy w swoich zbiorach kosy wilamowickie.

EZ: Niedaleko miejsca, w którym będziemy kosić mamy naszą łazienkowską łąkę kwietną, którą z waszą pomocą założyliśmy w zeszłym roku. Jakie gatunki kwiatów możemy tam podziwiać?

KP: Byłem tam niedawno, to bardzo ciekawy fragment ogrodów Łazienek. Na łące i wkoło niej ograniczono koszenie i teraz zobaczyć tam możemy na przykład dużo złocienia właściwego. Są też gatunki typowe dla łąk, czyli firletka poszarpana czy jaskier ostry. Pojawiają się też cykoria podróżnik, farbownik lekarski, goździk kartuzek oraz gatunki, które będą kwitły później, w pełni lata.

Firletka poszarpana i złocień właściwy

EZ: A zatem nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zaprosić na jutrzejsze warsztaty (obowiązują zapisy) oraz zachęcić do odwiedzania naszej łąki kwietnej, która będzie się pięknie i różnorodnie prezentować aż do jesieni.

Dziękuję bardzo za rozmowę i do zobaczenia jutro!

Na skraju naszej łąki kwietnej zakwitły właśnie pięknie pachnące róże damasceńskie

Karol Podyma - botanik, ogrodnik, specjalista od łąk kwietnych. Uczestniczył w największych inicjatywach łąkowych w Polsce - inicjator projektu 10 ha antysmogowych łąk kwietnych w Krakowie, koordynował prace przy środowiskowym projekcie odtworzeniowym Łąka Warszawska, ramię w ramię z Prezydentem Miasta siał łąkę centralną w Katowicach. Współpracuje z samorządami i biznesem - inicjuje, konsultuje i realizuje projekty łąkowe na terenie całego kraju. W tym roku został członkiem zarządu Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu.