„…Tam są jelenie zwierzęta,
Domowe żywioły. Powietrze
Zefir strzegący na co dzień wejścia do Pałacu Myślewickiego czasami ucieka z miejsca swojej warty i wtedy mogą dziać się rzeczy dziwne i niespotykane.
Przelatujący po Łazienkach Królewskich Zefirek, jak go pieszczotliwie nazywamy, codziennie oglądał rozmaite dzieła sztuki. Raz spojrzał na rzeźbę Wenus w Pokoju Kąpielowym, innym razem spodobały mu się ptaki na japońskich wazach w Sali Salomona. Najbardziej jednak intrygowały go wiszące na ścianach obrazy, które ludzie z takim zachwytem oglądali, zwłaszcza te najbardziej kolorowe.
- O co z nimi tyle hałasu? Przecież to zwykłe plamki, kreski, ciapki - pomyślał Zefirek. Przecież to całe malowanie nie jest tak trudne i nawet ja mógłbym machać pędzlem jak ten Bacciarelli, gdybym tylko chciał.
Zefirek postanowił pokazać wszystkim, że on także tak potrafi i sprawdzić, czy to całe malowanie jest naprawdę tak ciekawe. Zakradł się do pracowni znajomego malarza i chciał złapać pędzel, jednak ten cały czas mu uciekał, niezależnie od tego, jak mocno usiłował go trzymać. Próbował raz, drugi, trzeci, ale nic się nie działo. W końcu trochę się zdenerwował. Nabrał ogromny haust powietrza (jak czasem robią dorośli, żeby się uspokoić), że aż napompowały mu się policzki. A potem dmuchnął tak, że sztaluga z płótnem się przewróciła, a ze stolika obok spadły na nią pozostawione w pojemniczkach farby.
Zefirek przestraszył się, że wszystko zniszczył. Jednak gdy spojrzał w dół, okazało się, że efekt tej małej "katastrofy" jest zaskakujący i fascynujący. Jego oczom ukazały się plamy, rozpryski i plamki.
- A gdybym dmuchnął w te niewielkie kolorowe kałuże raz jeszcze, tak delikatnie? - pomyślał Zefirek.
Dmuchnął powolutku w największą plamę, a wtedy farba rozlała się na boki, tworząc unikalne wielobarwne wzory. Bawił się kolorami nie wiadomo jak długo, aż nagle rozległ się chrzęst otwieranego zamka. Przestraszony Zefirek czym prędzej uciekł przez otwarte okno, nie oglądając się za siebie. Zdążył tylko usłyszeć z daleka głos artysty: - Wielkie nieba! Co tu się stało?! No tak, znowu zapomniałem zamknąć okno i teraz mam za swoje.
Jednak kiedy malarz podszedł bliżej, dostrzegł, że płótno wcale nie jest zniszczone, jak się tego spodziewał, tylko pokryte jest wielobarwnymi plamami wyglądającymi jak kwiaty.
Kiedy następnego dnia Zefirek przelatywał obok mieszkania malarza, zajrzał ukradkiem przez okno i zobaczył swój obraz wiszący na ścianie w salonie. Poczuł się dumny, doceniony i bardzo szczęśliwy. Czasem zdarza mu się wpadać do pracowni malarza i dmuchnąć powietrzem tu i tam, żeby nie wyjść z wprawy i jeszcze raz zobaczyć, jak to jest być artystą.
Może spróbujemy, jak Zefirek, stać się powietrznym artystą? Potrzebujemy czystej, grubszej kartki papieru, która będzie naszym płótnem, kubeczków z rozcieńczonymi kolorowymi farbkami, rurek lub słomek i oczywiście powietrza.
Wylewamy trochę farby na kartkę i wciągamy powietrze jak Zefirek, aż nasze policzki będa wyglądały jak małe baloniki, pochylamy się i dmuchamy na rozlane kolorowe plamy. Jeśli użycie rurki jest dla Was za trudne, można ją zostawić i rozdmuchiwać kolory ustami. Musimy tylko pamiętać, żeby farbki były odpowiednio rozcieńczone. Jak Wam poszło? Ja "wyzefirkowałam" coś takiego.
Można do kubeczków z farbami dodać troszkę płynu do mycia naczyń lub do kąpieli? Stawiamy kubeczek na kartce, wkładamy rurkę i dmuchamy ile sił w płucach. Pojawiają się kolorowe bąbelki, które mogą rosnąć i rosnąć.
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem z siebie dumna! Może sprawdzimy jeszcze jak w powietrznym malowaniu sprawdzają się inne płyny, na przykład kawa (lepsza będzie rozpuszczalna), herbata albo rozprowadzone w wodzie kakao.
Wygląda całkiem oryginalnie, jak myślicie? Ciekawe, czy Zefirek bywa gościem również w moim domu? Jakby go tu zwabić? Słyszałam, że lubi się bawić zawieszonymi przy oknie powietrznymi łapaczami.
Przydadzą się nam patyczki, piórka, koralikiw i wycięte z papieru listki, które zaczepimy na sznurku lub żyłce.
Dzieci na pewno z chęcią pomalują patyczki i spróbują wyciąć coś z kolorowego papieru. Dorośli zrobią dziurki w tym, co chcemy na łapaczu zawiesić, a najmłodsi dokończą dzieła, nawlekając to na włóczkę lub sznurek (to rewelacyjny trening małej motoryki). Potem pozostaje tylko zawiesić nasze dzieło przy oknie i obserwować, czy psotny Zefirek wpada do naszego domu.
Monika Kawecka, Dział Edukacji Muzealnej Muzeum Łazienki Królewskie