„…Tam są jelenie zwierzęta,
Historia w erze cyfrowej
W ostatnim czasie nasza aktywność przeniosła się do świata wirtualnego na skalę dotychczas niespotykaną. Internet stał się podstawowym medium w prowadzeniu działalności kulturalnej, edukacyjnej i popularyzatorskiej, co skłania do zastanowienia się nad możliwościami, jakie stwarza ta sytuacja, oraz nad perspektywami rozwoju. Porozmawialiśmy w związku z tym z Dariusem Sakalauskasem - historykiem, a jednocześnie specjalistą w zakresie nowoczesnych technologii cyfrowych.
Kamil Frejlich: Obaj - jako historycy - nie mamy chyba wątpliwości, że popularyzacja historii jest ważna. Jak byś jednak odpowiedział, gdyby ktoś zapytał Cię: dlaczego?
Darius Sakalauskas: Moim zdaniem popularyzacja historii jest pożyteczna i potrzebna z kilku powodów. Po pierwsze, daje dodatkowe narzędzia, które pomagają nauczycielom wychowywać krytycznie myślących ludzi. Po drugie, historia rozwija umiejętność analizy i oceny współczesnego świata oraz zachodzących w nim procesów. Po trzecie, rozbudza zainteresowanie, a nawet miłość do własnego kraju: regionu, miasta, państwa, oraz skłania do głębszego utożsamienia się z nimi.
Właściwa i podbudowana naukowo popularyzacja historii jest także konieczna jako odpowiedź na ogrom dezinformacji i zalew niezweryfikowanych informacji. Widzimy, że sama szkoła nie jest już w stanie tego zrobić, i że zarówno dzieciom, jak i dorosłym, trudno odróżnić, co jest prawdą, a co nie. Jednocześnie popularyzacja historii pomaga również w rozwiązywaniu problemów szkolnego nauczania tego przedmiotu, które w niektórych przypadkach może być za bardzo skupione na faktografii, niezbyt interesujące, i z tych powodów zniechęcające.
Dlaczego konieczne jest do tego wykorzystanie nowoczesnych narzędzi interaktywnych?
Myślę, że nowoczesność i interaktywność nie są koniecznością same w sobie. Najważniejsze jest znalezienie odpowiednich sposobów dotarcia do odbiorców. Najpierw należy dokładnie zidentyfikować grupę docelową (pod względem wieku, wykształcenia, oczekiwań itd.) i dopiero wtedy dobierać odpowiednie rozwiązania. Jeśli jest to młodzież i uczniowie, niekoniecznie trzeba dysponować oszałamiającymi narzędziami interaktywnymi - wystarczy przygotować np. ciekawy komiks. Nie wątpię, że poskutkowałoby to zainteresowaniem takim czy innym zagadnieniem historycznym.
Mimo to nowoczesność i interaktywność, jeśli znajdziemy dla nich właściwe zastosowania, naprawdę pomagają. Pomagają wykorzystać artefakty, które być może w innym przypadku byłyby zanadto "suche", rozszerzają pole narracji, dają możliwość lepszego poczucia epoki, miejsca, otoczenia. Ważnym elementem jest relacja między osobą odwiedzającą muzeum czy wystawę a ekspozycją i towarzyszącą jej narracją historyczną. Jeśli ten stosunek jest pasywny, istnieje większe prawdopodobieństwo, że zwiedzający będą mniej zaintrygowani i nie zechcą zagłębić się w doświadczenie, jakie daje ekspozycja.
Innym ważnym aspektem, z którego wynika znaczenie nowoczesności i interaktywności dla ekspozycji muzealnych, jest fakt, że wraz ze wzrostem roli technologii w życiu prywatnym i społecznym, zwiedzający muzea spodziewają się już pewnego ich rozprzestrzenienia. Oczywiście, istnieją muzea i instytucje edukacyjne, w których takie technologie nie są potrzebne, i które w pewnym sensie mogą się stać schronieniem przed ich natłokiem. Jednak dla części muzeów są one konieczne, aby utrzymywać bliskość zwłaszcza z młodszą publicznością, poprzez wykorzystanie znanych jej narzędzi, co niewątpliwie ułatwia wciągnięcie do udziału w procesie poznawczym.
Jak wyobrażasz sobie przyszłość tego rodzaju narzędzi?
Bez wątpienia zwiększy się różnorodność rozwiązań technologicznych, a muzea będą się starały nadążać za postępem w tej dziedzinie. Obecnie rozwiązania wykorzystywane w edukacji do opowiadania o historii pozostają w tyle o ok. 2-3 lata w stosunku do tych, których używa się w przemyśle. To zupełnie naturalne, ponieważ ich koszty są stosunkowo wysokie, a co do zasady ekspozycje muzealne i projekty edukacyjne najczęściej są finansowane z pieniędzy publicznych i nie zawsze organizujące je instytucje mogą sobie pozwolić na najbardziej nowatorskie rozwiązania.
Myślę, że wzrośnie liczba narzędzi związanych z większą interaktywnością. Przysłużą się temu rozwiązania wykorzystujące rzeczywistość wirtualną (VR) i rzeczywistość rozszerzoną (AR). Rozwój tych drugich przez długi czas, ze względu na niedoskonałość oprogramowania (np. w zakresie możliwości swobodnego poruszania się czy załączania dużych plików), nie był tak duży, jak pewnie by sobie tego życzyli twórcy technologii czy przekazywanych za ich pomocą treści. Jednak w ostatnim czasie znacząco wzrosła jakość i przystępność rozwiązań, a tym samym poszerzyły się możliwości ich wykorzystania. Pozwala to twórcom treści, którzy są ważną częścią systemu (gdyż bez atrakcyjnych treści żadne narzędzia nie staną się zbyt popularne), proponować bardziej różnorodne rozwiązania, a instytucjom zajmującym się opowiadaniem o historii - korzystać z nich.
Z rozwojem nowych technologii wiąże się szczególnie ważna kwestia: dialog między edukatorami, ekspertami od oprogramowania i twórcami treści. Często widocznym problemem jest to, że muzea nie znają wszystkich możliwości albo je znacznie przeceniają (zarówno pod kątem technicznym, jak i budżetowym) i wyobrażają sobie rzeczy niemożliwe do zrealizowania. Równocześnie twórcy technologii często nie rozumieją specyfiki muzeów, charakteru treści i znaczenia ich merytorycznej poprawności, w związku z czym również proponują nieadekwatne rozwiązania. Z tego powodu jedynie dialog między wszystkimi stronami otwiera przestrzeń do wypracowania różnorodnych możliwości i pozwala na lepsze zrozumienie, co da się wdrożyć, i w jakim zakresie rozwiązania te pasują do konkretnego miejsca.
Jak bardzo zaawansowane nie stałyby się interaktywne narzędzia edukacyjne, nigdy całkowicie nie zastąpią narzędzi tradycyjnych. Chociaż wierzę w postęp technologiczny, jestem przekonany, że wokół siebie mamy i tak za dużo technologii. Z tego powodu nie mam wątpliwości, że zostanie wymyślonych również wiele nowych sposobów na opowiadanie o historii bez ich wykorzystania. Nie zapominajmy, że niezależnie od tego, jak ważna może być technologia, dla dobrego efektu potrzebuje ona dobrej opowieści.
Dziękuję za rozmowę.
tłumaczenie z języka litewskiego: Kamil Frejlich
Dr Darius Sakalauskas - historyk, specjalista w zakresie historii nowożytnej. Autor rozprawy doktorskiej pt. Private Capital Management: a Case of Vilnius in the 17th-18th Centuries obronionej w 2019 r. na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Wileńskiego oraz artykułów opublikowanych m.in. w "Lietuvos istorijos studijos". Zawodowo i naukowo zajmuje się również nowoczesnymi technologiami cyfrowymi służącymi popularyzacji historii.
Literatura uzupełniająca:
D. Sakalauskas, The Novelty of Storytelling through Location Based Augmented Reality: Actualising Jewish History in Lithuania, "Forschungen zur baltischen Geschichte" 13 (2018), s. 171–179.
Polecamy również: