„…Tam są jelenie zwierzęta,
"Nie wychodzić nigdzie czasu powietrza dobrze jest". Epidemie chorób zakaźnych w nowożytnej Rzeczypospolitej
W ostatnim czasie stanęliśmy przed koniecznością radzenia sobie z chorobą zakaźną występującą na skalę epidemiczną. Z problemami tego rodzaju nasi przodkowie musieli się zmagać częściej, a możliwości, którymi dysponowali, były zdecydowanie niewystarczające.
Epidemie chorób zakaźnych stanowiły jedno z głównych zagrożeń, z jakimi mierzyli się mieszkańcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów, zwłaszcza ówczesnych miast. Zarazy występowały z dużą częstotliwością, choć nie zawsze przybierały katastrofalne rozmiary. Co jakiś czas (średnio ok. 12 lat) pojawiały się jednak wielkie epidemie - najpoważniejsze z nich datujemy na lata 1570-1573, 1579-1582, 1599-1606, 1607-1613, 1622-1625, 1627-1632, 1652-1663, 1677-1680 oraz 1708-1713.
Wyjątkowym świadectwem ostatniej z wymienionych jest kolumna z wmurowanym epitafium, stojąca przy ul. Malborskiej na warszawskim Bródnie. Inskrypcja głosi (pisownia zmodernizowana):
"Tu Michał Waremberger, powietrzem ruszony, z synem i córką leży, który od swej żony tę pamiątkę odbiera, prosząc mijających do Boga o westchnienie za dusze leżące. W dzień drugi września wiek skończył doczesny, w Rok Pański tysiąc siedemset i ósmy".
W staropolskich źródłach epidemie nazywano najczęściej "morem", "zarazą", "morowym powietrzem" czy - jak widać powyżej - po prostu "powietrzem". Pod określeniami tymi kryć się mogły różne choroby bakteryjne i wirusowe, najczęściej jednak dżuma, ospa prawdziwa i tyfus plamisty. Nie znano wówczas antybiotyków ani leków przeciwwirusowych, tak więc medycyna miała mocno ograniczone możliwości pomocy chorym. Co więcej, nie znano także bakterii i wirusów, w związku z czym nie był jasny mechanizm powstawania schorzenia. Podstawowe znaczenie dla nowożytnej medycyny europejskiej miała wypracowana jeszcze w starożytności teoria humoralna, łączona głównie z postaciami Hipokratesa z Kos (V-IV w. p.n.e.) i Galena (II-III w. n.e.). Zakładała ona, że przyczyną choroby jest zaburzenie naturalnej równowagi między czterema płynami (humorami): krwią, żółcią, śluzem (flegmą) i czarną żółcią.
Według poglądów panujących w XVI-XVIII w., za epidemię miało odpowiadać szkodliwe powietrze, np. wydobywające się z bagien czy jaskiń, a zarażeni - jak uważano - roznosili zarazę poprzez wydzielającą się z ich ciał "jadowitą parę". Zdawano więc sobie sprawę, że należy unikać kontaktu z chorymi, a najlepiej wyjechać z miasta lub pozostać w domu. Dużą rolę przypisywano też chociażby zachowaniu czystości i ładnego zapachu w mieszkaniu, a częstym zaleceniem był umiarkowany tryb życia: lekkostrawna dieta, niezbyt obciążająca praca czy odpowiednia ilość odpoczynku. Jeden z ówczesnych medyków, Sebastian Petrycy, w kwestii właściwego rozkładu dnia radził: "Ośm godzin spać, ośm godzin co dobrego czynić, ośm godzin na uciechę, na podparcie abo umocnienie zdrowia obrócić. Tak cały dzień każdemu bez tęskności znidzie" (S. Petrycy, Instructia abo nauka, jak się sprawować czasu moru, Kraków 1613, k. [B4]v.). Jak więc widać, mimo braku właściwej - z punktu widzenia nauki XXI w. - wiedzy o mechanizmach powstawania i przebiegu chorób zakaźnych, w drodze empirii wypracowywano zalecenia, wśród których można znaleźć i takie, jakim nawet dzisiaj trudno odmówić słuszności.
Osoby zainteresowane omawianą problematyką zachęcam do wysłuchania podcastu pt. "Epidemie w nowożytnej Rzeczypospolitej", gdzie tytułowa tematyka została przedstawiona bardziej szczegółowo. Wśród poruszonych kwestii znalazły się teoretyczne podstawy nowożytnej medycyny, występujące wówczas choroby, metody radzenia sobie z zarazami, a także demograficzne i społeczne konsekwencje "morowego powietrza".
Dr Kamil Frejlich, Dział Edukacji Muzealnej MŁK