„…Tam są jelenie zwierzęta,
Ptaki tudzież motyle sposobem chińskim malowane, czyli rozmowa o pracach konserwatorskich w Sypialni Białego Domu
Biały Dom - pierwsza budowla na terenie Łazienek Królewskich wzniesiona od podstaw na zlecenie Stanisława Augusta - to unikatowy przykład XVIII-wiecznej polskiej architektury rezydencjonalnej. O pracach konserwatorskich, dzięki którym możemy podziwiać między innymi przepiękne dekoracje malarskie zdobiące jego wnętrza, rozmawiamy z Oskarem Rabendą, artystą plastykiem, który uczestniczył w konserwacji XVIII-wiecznych malowideł oraz jest autorem rekonstrukcji niezachowanych dekoracji na ścianach Pokoju Sypialnego.
Łazienki Królewskie: Jakie były początkowe założenia konserwacji i renowacji Sypialni w Białym Domu?
Oskar Rabenda: Trudno było robić wstępne założenia, ponieważ o oryginale nic nie było wiadomo. Nie mieliśmy pewności co do tego, czy zachowały się jakieś fragmenty pierwotnych dekoracji. Wszystkie kompozycje były w całości przemalowane. Celem konserwacji było zatem początkowo przede wszystkim dotarcie do warstwy oryginalnej, odsłonięcie jej spod wtórnych nawarstwień i zdiagnozowanie jej stanu.
Ł.K.: Jaki stan wnętrza Pan zastał? Czy spodziewał się Pan dużej ilości pracy?
O.R.: Oryginalne malowidła zachowały się tylko częściowo, mniej więcej na dwóch trzecich całkowitej powierzchni dekoracji. Ich stan był katastrofalny. W żargonie konserwatorskim mamy na coś takiego specjalne określenie - "stan całkowitego destruktu". Na początkowym etapie prac przeprowadzenie udanej konserwacji wydawało się trudne do wyobrażenia lub wręcz niewykonalne. Przystępowaliśmy do kolejnych działań z "duszą na ramieniu". Konserwacja wymagała ogromnego nakładu pracy.
Ł.K.: Jakie były kolejne etapy prac w sypialni?
O.R.: Zaczęto oczywiście od wykonania dużej ilości "odkrywek" sondujących ewentualną obecność i stan zachowania warstwy oryginału pod warstwą dwudziestowiecznych przemalowań w poszczególnych kompozycjach. Miało to ułatwiać podejmowanie decyzji co do dalszych działań i kierunku, w którym ta konserwacja powinna była zmierzać. W kwaterach, w których stwierdzono obecność oryginału, usunięte zostały przemalowania, a w większej części szczątkowo zachowane osiemnastowieczne malowidła zostały scalone i zrekonstruowane retuszem naśladowczym. Po zakończeniu prac konserwatorskich nad oryginałem podjęto decyzję o usunięciu dekoracji malarskiej z reszty kompozycji, na których oryginał się nie zachował, i wykonaniu nowych rekonstrukcji, które odpowiadałyby estetyce odkrytego na nowo oryginału.
Ł.K.: Czym się różni konserwacja od renowacji?
O.R.: Choć w mowie potocznej terminy te często stosowane są zamiennie, jest zasadnicza różnica w ich znaczeniu. Konserwacja - czyli zabezpieczanie, zachowywanie - dotyczy działań w obszarze dzieła sztuki, które mają służyć jego ochronie i przywróceniu w pełni jego walorów estetycznych, artystycznych czy historycznych. Renowacja - co rozumiemy raczej jako odnawianie - nie jest działaniem nad przedmiotem sztuki. Dotyczy sfery funkcji, które ono pełni, albo przedmiotu, który ma bardziej znaczenie użytkowe niż artystyczne. I tak na przykład możemy mówić o renowacji wnętrz czy fasady budynku, mając na myśli pomalowanie na nowo jego ścian (ściana pokryta choćby najpiękniejszym kolorem nie jest jeszcze dziełem sztuki). Ale renowacja obrazu czy fresku brzmi nonsensownie. Zabytek nie powinien wyglądać jak nowy! Notabene, jest to reguła nader często łamana, zwłaszcza w przypadku zabytków architektury.
Ł.K.: Jakie były kryteria wyboru dotyczące tego, czy zostawić dane malowidło, czy je zmienić?
O.R.: Nie dokonywaliśmy takich pojedynczych wyborów. Rekonstrukcje dwudziestowieczne, choć niepozbawione pewnych zalet, były nie do zaakceptowania i należało je usunąć całkowicie. Zostały wykonane na bardzo niskim poziomie artystycznym, właściwie wbrew zasadom sztuki konserwatorskiej, i z tego punku widzenia można by było je określić nawet jako nieetyczne.
Ł.K.: Czy mamy jakąś wiedzę o oryginalnym wystroju sypialni, jeśli chodzi o malowidła?
O.R.: Tak naprawdę wiedzę o oryginalnym wystroju zdobyliśmy dopiero teraz. Marek Kwiatkowski w książce Stanisław August. Król - Architekt przytacza lakoniczny opis tego wnętrza jako "w ptaki tudzież motyle sposobem chińskim malowane[go]". I - jeśli przypatrzeć się tym animalistycznym przedstawieniom o dekoracyjnym filigranowym rysunku, estetyce malarstwa na papierze, do którego trudno znaleźć analogię w ówczesnej sztuce zachodnioeuropejskiej, obecnej choćby w Białym Domu - wypada się z tym opisem zgodzić.
Ł.K.: Czy zwiedzający w chwili obecnej są w stanie odróżnić oryginały od rekonstrukcji? Czy w ogóle zachował się jakiś oryginał?
O.R.: Na więcej niż połowie powierzchni zachowały się oryginały. Są to przede wszystkim malowidła w niszy, stycznych do niej ścianach i na drzwiach. Zwiedzający prawdopodobnie będą mieli bardzo duże problemy z odróżnieniem oryginału od rekonstrukcji, natomiast specjaliści żadnych. Proszę sobie tylko wyobrazić, jak koszmarną sytuację byśmy mieli, gdyby było na odwrót! Pytanie tylko, czy to dobrze, czy źle. Myślę, że dobrze, bo dekorację Sypialni powinno się odbierać właśnie całościowo, jako jednorodne dzieło. Posłużmy się tu analogią obrazu, którego zniszczone fragmenty uzupełniono retuszem zupełnie niewidocznym dla niewprawnego oka. Jest to przecież najpowszechniej stosowana w konserwacji praktyka. Dlaczego? Bo właśnie, paradoksalnie, dzięki niej możemy zobaczyć lepiej oryginał.
Ł.K.: Gdzie szukał Pan wzorów ptaków i motyli do rekonstrukcji? W jakich dziełach?
O.R.: Malując kompozycje z ptakami, czerpałem z tego samego źródła, co autor oryginalnych malowideł, Jan Ścisło, a więc z osiemnastowiecznego, dziewięciotomowego wydawnictwa Histoire Naturelle des Oiseaux autorstwa francuskiego encyklopedysty Georgesa Leclerca księcia de Buffon. W przypadku kompozycji z motylami posiłkowałem się współczesnymi autorowi przedstawieniami motyli z plansz C. P. Robiena oraz z Encyclopedie histoire naturelle Diderota, których hipotetycznie mógł użyć sam Ścisło.
Ł.K.: Czy istotna była znajomość gatunków ptaków i motyli?
O.R.: Oczywiście tak. Osiemnastowieczne dekoracje Pokoju Sypialnego odzwierciedlają encyklopedyczne zainteresowanie ówczesnych ludzi światem przyrody. Wszystkie namalowane przez Ścisłę, a także odtworzone przeze mnie ptaki, są wiernymi wizerunkami występujących w przyrodzie gatunków.
Ł.K.: Czy był jakiś konkretny klucz doboru gatunków, które obecnie widnieją w tym wnętrzu?
O.R.: Starałem się podtrzymywać pewną tendencję widoczną w doborze ptaków zastosowanym przez samego Ścisłę. Autor przedstawiał przede wszystkim gatunki egzotyczne, nieznane, dopiero co odkryte, o nietypowym, barwnym upierzeniu. Przy wyborze konkretnego gatunku stosowałem takie właśnie kryteria.
Ł.K.: Co się najlepiej udało? Może jakiś ptak jest szczególnie ciekawy bądź był największym wyzwaniem?
O.R.: Co się najlepiej udało? Nie mam wątpliwości, że największym osiągnięciem tej konserwacji są udane rekonstrukcje wykonane w obrębie oryginalnych malowideł w niszy, w szczególności scena centralna, która jest najokazalszą kompozycją tego wnętrza. Te, tak pięknie dziś prezentujące się przedstawienia, powstały z "kompletnych gruzów". Ich forma malarska była przed rekonstrukcją zupełnie nieczytelna, właściwie nie istniały.
Czymś niezwykle doniosłym i wzruszającym zarazem było obserwowanie, jak to malarstwo odradza się na naszych oczach. Myślę, że to jest też najpiękniejsze w tym zawodzie, kiedy udaje nam się wznieść ponad operowanie materiałami, ponad praktykę konserwatorską i dotykamy czegoś nieuchwytnego, czegoś z ducha, z ducha epoki może, czegoś z ponadczasowego poczucia piękna - piękna formy.
Ł.K.: Dziękujemy za rozmowę. A naszych gościzachęcamy do wizyty i osobistego spotkania z pięknymi przedstawieniami przyrody we wnętrzach Białego Domu.